Historya literatury polskiéj w zarysach, 4 tomas

Priekinis viršelis
Nakładem Gustawa Sennewalda, 1861
 

Pasirinkti puslapiai

Kiti leidimai - Peržiūrėti viską

Pagrindiniai terminai ir frazės

Populiarios ištraukos

65 psl. - Jak łódź wesoła, gdy uciekłszy z ziemi Znowu po modrym zwija się krysztale, I pierś morza objąwszy wiosły lubieżnemi Szyją łabędzią buja ponad fale: Tak Arab, kiedy rumaka z opoki Na obszar pustyni strąca, Gdy kopyta utoną w piaszczyste potoki Z głuchym szumem, jak w nurtach wody stal gorąca.
32 psl. - Przy nim młoda niewiasta — czemuż, kiedy młoda, Tak zamglonym promieniem świeci jej uroda? Ni ją ubiór udatny, ni ją stroją kwiaty, Czarne oczy spuszczone i żałobne szaty: A w twarzy smutek, czoło co schyla w cichości, Którego całym blaskiem — uśmiech cierpliwości!
15 psl. - Do konika polnego: Skądże to, wiejski śpiewaku, " Pod mym oknem twoje głosy? Jakże cię, miły żebraku, Aż tu zapędziły losy? Wysieczono twoje łany, Gdzieś swobodnie pieśni nucił; Aż do miasta zabłąkany, Jakżeś mię bardzo zasmucił! Nie tobie, śpiewaku polny, Miejskie przystało schronienie; Ciche gaje, umysł wolny Natchnie tylko lube pienie. I mnie dzisiaj miasto więzi, Com lubił wiejskie zacisze; Zawieszoną na gałęzi Wiatr moją fletnią kołysze.
103 psl. - Święć się, święć się wieku młody, Śnie na kwiatach, śnie mój złoty, Ideale wiary, cnoty, I miłości, i swobody.
228 psl. - Poniosło mi go czarnych dwóch grabarzy. I lepiej mu tam przy siostrach i bracie. Od tego zgonu i od tej boleści. Naznaczono mi nowych dni czterdzieści. Pod kręgiem słońca jako krew czerwonym. I pod namiotem tym zapowietrzonym. Żyliśmy, słowa nie mówiąc do siebie. I śmierć przed samą śmiercią udawali: Myśląc, że Boga oszukamy w niebie. Że się ten bałwan zarazy przewali. — Powrócił! — Anioł powrócił morderca! 310 Już omdlałego na boleści świeże, Już mówiącego:...
71 psl. - Po śnieżystej zamieci do wsi zbrojny mąż leci, A pod burką wielkiego coś chowa. „Ej, to kubeł, w tym kuble nowogrodzkie są ruble?" — „Nie, mój ojcze, to Łaszka synowa.
75 psl. - Zdarto żagle, ster prysnął, ryk wód, szum zawiei, Głosy trwożnej gromady, pomp złowieszcze jęki, Ostatnie liny majtkom wyrwały się z ręki, Słońce krwawo zachodzi, z nim reszta nadziei. Wicher z tryumfem zawył; a na mokre góry, Wznoszące się piętrami z morskiego odmętu, Wstąpił geniusz śmierci i szedł do okrętu, Jak żołnierz, szturmujący w połamane mury.
73 psl. - Tu Laura, patrząc z chlubą na cień swej urody, Lubiła włos zaplatać i zakwiecać skronie, Tu obraz jej malowny w srebrnej fali łonie Łzami nieraz mąciłem, zapaleniec młody. Niemnie, domowa rzeko! gdzież są tamte zdroje, A z nimi tyle szczęścia, nadziei tak wiele?
41 psl. - Nieraz w zmysłów zamknięciu, nad tą dużą księgą Zniżona całem czuciem przed Stwórcy potęgą, Gdym chciała ciebie stłumić modlitwy pociechą — Zaraz mi brzmiało jakby twego żalu echo! To może Pan Bóg skarze tak żywe kochanie, I tatarska ci strzała w serce się dostanie. Widzisz ten jasny promień? co z liści osnowy Ciągnie swój drżący połysk między nasze głowy? Ten promień żywi, zdobi, każdego weseli: Czemuż, gdyśmy złączeni, on jeszcze nas dzieli?

Bibliografinė informacija